Dania mięsne / Meat dishes

Smażona kapusta pekińska z białą kiełbasą i pomidorami

A właśnie… Ostatnio pomyślałem sobie,że zwykle kapustę pekińską jemy pod postacią surówek, a dlaczego by tak nie spróbować zjeść jej na ciepło? Tak na prawdę pomysł wziął się z tego, że jak zwykle po świętach w lodówce zostaje kilka produktów kupionych „na wyrost”. Co więcej, można z nich wyczarować na prawdę proste i bardzo smaczne dania. Tak było dzisiaj. Pomysł, który przetestowałem pierwszy raz w życiu i muszę przyznać, że na prawdę fajnie to wyszło. Zresztą… spróbujcie sami 🙂

Składniki (1 porcja):

  • 2 sparzone białe kiełbasy
  • ok. 1/3 kapusty pekińskiej
  • 200 g pomidorów z puszki (w sezonie oczywiście polecam świeże)
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • ok. 100 ml bulionu/wody
  • kilka listków świeżej bazylii i kilka gałązek świeżego tymianku (można dodać inne, ulubione zioła)
  • oliwa z oliwek
  • sól i pieprz

Przygotowanie:

  • Na oliwie z oliwek podsmażamy posiekany czosnek i cebulę pokrojoną w piórka. Dodajemy pokrojoną w półplasterki białą kiełbasę (ja nie obieram z flaka) i smażymy razem kilka minut.
  • Dodajemy pomidory bez skórki pokrojone w kostkę, dodajemy posiekane zioła i przesmażamy 1-2 minuty. Następnie dodajemy posiekaną/startą (jak do surówek) kapustę pekińską, mieszamy, podlewamy bulionem i smażymy ok. 5 minut aż kapusta zmięknie a sos się zredukuje.
  • Doprawiamy solą, pieprzem do smaku i…

Smacznego ! 🙂

Stek z rostbefu sauté (instrukcja smażenia steka wołowego z rostbefu)

Stek wołowy – na pewno ma większą liczbę zwolenników niż przeciwników. Ja osobiście uwielbiam tak przyrządzone mięso. Większość ludzi słysząc stek wołowy myśli o polędwicy. Oczywiście, z tej części mięsa przyrządza się najlepsze steki, ale wiąże się to z wysoką ceną i problemem z dostępnością tego mięsa. Zapominamy o tym, że rostbef jest również doskonałą alternatywą dla kawałka dobrej wołowiny – do tego o połowę tańszą. Dzisiejszy wpis nie ma być stricte pomysłem na zaserwowanie tego kawałka mięsa (a takie będą na pewno w przyszłości), ale na pewnych instrukcjach co do samego przyrządzania kawałka mięsa. Ale o tym za chwilę.

Składniki (1 porcja):

  • 200 – 250 gramowy stek z rostbefu o grubości 2 – 2,5 cm
  • oliwa z oliwek lub masło klarowane
  • sól i pieprz

Przygotowanie:

Doskonale pamiętam swój pierwszy stek wołowy w życiu. Zaczynając pracę w kuchni – w karczmie nad morzem od razu dostałem bardzo odpowiedzialne stanowisko, mianowicie odpowiadałem między innymi za przygotowywanie wszystkich dań mięsnych. Słysząc nazwę stek wołowy, ogarnęło mnie przerażenie. Dodam, że nie było tam osoby, która mogłaby mi przekazać stosowne instrukcje co do przygotowywania tego rodzaju mięsa. Miałem tylko 1 wyjście – strony internetowe, które nie zawsze były zgodne z tym co działo się na patelni i w środku mięsa. Na początku ze strachem przyjmowałem zamówienie brzmiące „stek wołowy”, później jednak metodą prób i błędów szło mi coraz lepiej. Ale dość historii o mnie…

Powód, dla jakiego chcę napisać o przygotowywaniu steków (dzisiaj z rostbefu) jest właściwie jeden. Nie mogłem znaleźć nigdzie w internecie konkretnego i sprawdzającego się opisu dotyczącego przygotowywania tego właśnie mięsa. W zaciszu domowej kuchni, postanowiłem przetestować na własnym podniebieniu i wreszcie rozwiać swoje wątpliwości.

Zanim przejdziemy do smażenia to chciałbym Wam krótko odpowiedzieć na kilka spornych pytań związanych z przyprawianiem i temperaturą mięsa przed smażeniem.

1.       Solić przed czy po smażeniu?

Otóż moja odpowiedź jest taka – nie solimy mięsa, które będzie leżało w marynacie. Solenie tuż przed smażeniem nie sprawia, że mięso będzie twarde. Dlatego solimy albo tuż przed albo już usmażone mięso.

2.       Temperatura steka przed smażeniem?

Są dwie szkoły, jedna mówi, żeby stek wyjąć z lodówki około godziny przed smażeniem (ma nabrać temperatury pokojowej). Druga szkoła mówi, żeby smażyć stek wyjęty prosto z lodówki. Według mnie wyjęte z lodówki na około godzinę przed smażeniem jest delikatniejsze i bardziej soczyste od tego wyjętego bezpośrednio przed smażeniem. Dodatkowo pomaga to przy przygotowywaniu steków bleu, rare czy medium rare ponieważ mięso jest już „cieplejsze”.

3.       Czy mięso po smażeniu ma odpoczywać na patelni czy w folii aluminiowej?

Jedno jest pewne – odpocząć musi na pewno, żeby nabrało właściwej struktury. Nie wyczułem wyraźnych różnic w smaku, ale ja osobiście jestem zwolennikiem pozostawienia steka na patelni. Wtedy nie narażamy mięsa na gwałtowną zmianę temperatury, tylko pozwalamy stopniowo jeszcze „dojść” sobie na patelni. Nie bójmy się – na pewno nie będzie zimny. Czas trwania? Po  4 – 5 minutach serwujemy do jedzenia.

Ja osobiście uwielbiam stek medium, czyli średnio wysmażony. Jest 6 stopni wysmażenia, ale ja napiszę Wam tylko trzy podstawowe. Otóż stek smażę na klarowanym maśle lub oliwie z oliwiek, najlepiej i najwłaściwiej jest to robić na patelni grillowej – bardzo dobrze rozgrzanej, ale nie dymiącej. Smażymy na średnim ogniu.

Czas na najważniejsze, czyli czas smażenia naszego steka. Nie on taki jednoznaczny i nie można go określić co do sekundy, bo zależy to od grubości (2 – 2,5 cm) czy też klasy mięsa. Przyjąłem więc przedziały czasowe, które powinny zaspokoić Wasze oczekiwania, podniebienia i nie były zalążkiem wściekłości: „dlaczego wyszedł mi prawie surowy?!”:

  • Rare (krwisty) – smażymy 2 – 2,5 minuty z każdej strony
  • Medium (średni) – smażymy 3 – 3,5 minuty z każdej strony
  • Well done (wysmażony) – smażymy 4 – 5 minut z każdej strony

Mam nadzieję, że mimo, iż nie był to żaden pomysł na gotowe danie to okaże się dla Was pomocny w dalszym gotowaniu. A na dodatki przyjdzie czas, kiedy już opanujecie technikę smażenia mięsa. Ja swój dzisiejszy stek (na zdjęciu) podałem z pieczoną marchewką, na którą przepis jest w poście niżej.

Dawajcie znać, jak sprawdzają się moje rady i …

Smacznego 🙂 !

Kurczak teriyaki

Trochę kuchni orientalnej na dzisiejszym talerzu. Sos teryaki – słony, słodki i lekko wytrawny, dający fajną glazurkę na mięsie. Całkiem ciekawy smak w połączeniu z innymi dodatkami – na prawdę warto spróbować.

Składniki (1 porcja):

  • 200 g polędwiczek kurczaka
  • 50 ml sosu teriyaki (na ten moment sklepowe, a nie własnej roboty – postaram się to zmienić:) )
  • 75 ml miodu
  • 50 ml czerwonego, wytrawnego wina
  • 1 czerwona cebula
  • 1 cm świeżego imbiru
  • pieprz
  • oliwa z oliwek

Przygotowanie:

  • Na oliwie z oliwek smażymy 3 -4 minuty posiekaną w piórka cebulę, posiekany drobno imbir i przekrojone na pół polędwiczki kurczaka przyprawione pieprzem. Całość podlewamy sosem teriyaki.
  • Teraz tworzą się lekkie schody i dobieranie smaków w naszym gotowaniu. Generalnie rzecz biorąc ten sos jest połączeniem sosu sojowego, słodkiego sake i miodu lub cukru. Chociaż nigdy nie jadłem oryginalnego i sam nie robiłem swojego ze względu na cenę sake to wydaje mi się, że smak jego powinien być bardziej wyważony. Sos teriyaki, który kupiłem (znana firma na literę „K”) był bardzo słony, stąd w przepisie dodatek miodu i czerwonego wina, żeby dobrze skomponować smak. Jeśli jednak znajdziecie sos (ja następnym razem oczywiście również wypróbuję inny), który będzie wyważony w smaku to polecam nie dodawanie niczego więcej. Ale pamiętajcie wzbudzam Waszą czujność kubków smakowych 🙂 ! Jeśli jednak mamy  sos firmy na „K” dodajemy również miód, wino.
  • Czekamy aż całość się zredukuje i stworzy ładną glazurę na mięsie. Gotowe do podania.

Smacznego 🙂 !

Diabelski naleśnik

Jako, że jestem bardziej smakoszem zdecydowanych smaków i mimo, że lubię naleśniki z dżemami, konfiturami i w ogóle na słodko, to jednak bardziej preferuję je z dodatkami bardziej wytrawnymi. Przepis poznałem nad morzem, kiedy pracowałem w karczmie. Od razu przypadły mi do gustu ponieważ lubię jeść „na ostro”, a po mojej lekkiej modyfikacji jest to przepis, w którym na prawdę można się zakochać.

Składniki (2 – 3 porcje):

Farsz:

  • 4 ząbki czosnku
  • 2 cebule
  • czerwona papryka
  • 3 papryczki chili (można zastąpić sosem chili)
  • 150 g pieczarek
  • 200 g piersi kurczaka
  • 80 g koncentratu pomidorowego
  • 100 ml bulionu/wody
  • sól i pieprz
  • oliwa z oliwek

Naleśniki (ok. 10 sztuk):

  • 20 dag mąki
  • 2 jajka
  • 200 ml mleka
  • 200 ml wody mineralnej gazowanej
  • łyżka oliwy z oliwek lub topionego masła
  • łyżeczka cukru
  • szczypta soli
  • olej do smażenia

Przygotowanie:

Farsz:

  • Posiekany czosnek i cebulę pokrojoną w piórka podsmażamy na oliwie. Dodajemy pokrojoną w paski paprykę, posiekaną chili i przesmażamy razem ok. 5 minut. Dodajemy pokrojone pieczarki, przesmażamy kilka minut i dodajemy osobno przesmażonego kurczaka pokrojonego w kostkę.
  • Dodajemy koncentrat pomidorowy, podlewamy bulionem , mieszamy całość i gotujemy na większym ogniu 10 – 15 minut do momentu, aż farsz się nam zagęści.
  • Przyprawiamy do smaku solą i niedużą ilością pieprzu ponieważ 3 papryczki chili dają już dość dużą ostrość.
  • Farsz nakładamy na środek naleśnika i składamy w kopertę.
  • Tak przygotowanego naleśnika możemy posypać startym serem i zapiekamy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni aż do momentu, kiedy ser się roztopi. Dodałem również sos chili „tajskie dziedzictwo”. Niebo, a właściwie… piekło w gębie. Polecam gorąco.

Naleśniki:

  • Najpierw mieszamy składniki „płynne” : mleko, wodę, oliwę/masło i jajka.
  • Dodajemy cukier i sól. Teraz przyszedł czas na mąkę. Dosypujemy ją stopniowo i energicznie mieszamy miotełką lub miksujemy mikserem tak, żeby nie powstawały nam grudki. Jest też drugi powód – otóż musimy kontrolować gęstość ciasta. Przepis jest dość dobrze wyważony jeśli chodzi o składniki, ale wiadomo, że zawsze trzeba brać poprawkę na chociażby wielkość jajek, czy lekkie „niedomierzenie” lub „nadmierzenie” mleka albo wody. Ciasto powinno być konsystencji lejącej się, tzn. ani zbyt rozcieńczone, ani zbyt gęste. Takie, żeby swobodnie rozprowadzało się na patelni. Zawsze jest problem z dokładnym określeniem jakie ma ono być bo mówi się „no po prostu konsystencji ciasta naleśnikowego”. W każdym razie po kilku próbach na pewno każdy dojdzie do wprawy.
  • Ciasto gotowe – przechodzimy do smażenia. Ja leję trochę oleju na rozgrzaną patelnię i rozprowadzam go papierowym ręcznikiem na całej powierzchni. Wlewam ciasto na środek patelni i delikatnymi, aczkolwiek dosyć szybkimi ruchami patelni rozprowadzam je tak, żeby ciasto „zajęło” całość. Smażymy na średnim ogniu ok. 2 – 3 minut z każdej strony, aż naleśniki zaczną się rumienić. Przed każdym naleśnikiem rozprowadzam olej po patelni tak jak opisałem to wyżej.

Smacznego ! 🙂

Sałatka z kaczką i grillowaną gruszką

Niedawno obiecałem kolejne danie z kaczką i nową propozycję samego przygotowania tego mięsa. Postanowiłem przyrządzić niezwykle smaczną i wykwintną sałatkę. Główne składniki jakże polskie : kaczka i gruszka. Kompozycja zniewalająca a smak… sami się przekonajcie.

Składniki (1 porcja):

Sałatka:

  • ok. 20 g rucoli
  • pierś kaczki (200 g)
  • pół gruszki
  • 6 pomidorków koktajlowych
  • sól i pieprz

Sos żurawinowo – pieprzowy:

  • 2 łyżki suszonej żurawiny
  • łyżka brązowego cukru
  • 100 ml czerwonego, wytrawnego wina
  • łyżeczka kolorowego pieprzu
  • kilka gałązek tymianku

Przygotowanie:

Sałatka:

  • Oczywiście zaczynamy od przygotowania kaczki. W związku z tym, że będzie to sałatka z sosem o bardzo wyraźnym smaku kaczkę wystarczy przyprawić solą i pieprzem. Nadszedł czas, żeby podzielić się z Wami drugą propozycją przygotowania piersi kaczki. Efekt równie imponujący – kaczka lekko różowa w środku, soczysta i niesamowicie delikatna. Na patelni (najlepiej grillowej) smażymy kaczkę bez tłuszczu najpierw 6 minut od strony skóry, potem 3 minuty z drugiej strony, następnie wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około 5 minut – trzeba to dobrze wyczuć ponieważ wszystko zależy od piekarnika, ale generalnie czas waha się w granicach 4 – 6 minut.
  • W czasie przygotowywania kaczki możemy spokojnie przygotować całą resztę. Rucolę wykładamy na talerz. Gruszkę kroimy wzdłuż na plasterki, grillujemy na patelni grillowej po 2 – 3 minuty z każdej strony i układamy na sałacie. Pomidorki kroimy na pół i układamy na sałatce. Przygotowaną (oczywiście jeszcze gorącą) kaczkę kroimy w plasterki i również dodajemy do sałatki.
  • Całość polewamy sosem żurawinowo – pieprzowym. Po prostu niebo w gębie.

Sos żurawinowo – pieprzowy:

  • Żurawinę karmelizujemy lekko na cukrze i podlewamy winem. Dodajemy rozgniecione ziarenka kolorowego pieprzu i gotujemy aż alkohol odparuje. Na koniec dodajemy kilka posiekanych gałązek świeżego tymianku.

Smacznego 🙂 !

Pierś kaczki marynowana w kminku i kolorowym pieprzu

Dzisiaj pierś kaczki. Mięso, które nie każdy lubi i potrafi przyrządzać. Ja postanowiłem zmierzyć się z tym wyzwaniem i muszę przyznać, że udało mi się wyśmienicie. Niewiele składników, pozorna prostota smaków, bo tak naprawdę każdy kęs sprawiał moim kubkom smakowym niebywałe doznania. Przekonajcie się sami – to nie jest takie trudne jak się Wam wydaje.

Składniki (1 porcja):

  • pierś kaczki (200 g)
  • łyżeczka kminku
  • łyżeczka kolorowego pieprzu
  • pół łyżeczki soli

Przygotowanie:

  • Kaczkę nacinamy „w kratkę” od strony skóry – robimy to przede wszystkim po to, żeby tłuszcz szybciej się z niej wytapiał, ale i ze względu na estetykę.
  • Kminek i pieprz ucieramy w moździerzu lub siekamy nożem, dodajemy sól i obtaczamy przygotowaną przyprawą kaczkę z obu stron. Najlepiej pozostawić ją w marynacie kilka godzin – ja włożyłem do lodówki na całą noc.
  • Teraz czas na smażenie i uzyskanie soczystej i pysznej, a nie gumowej kaczki. Sposoby znam dwa – na dopieczoną, ale soczystą i na lekko różową w środku. Dzisiaj sposób pierwszy, a drugi podam w niedalekiej przyszłości. Najpierw kaczkę smażymy od strony skóry 6 minut (bez tłuszczu, bo sam się wytopi), potem 3 minuty z drugiej strony. Następnie wkładamy pierś do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 9 minut, a po wyjęciu wkładamy do folii aluminiowej (oczywiście błyszczącą stroną do środka) na 5 minut.
  • Przepis wymagający trochę kontroli czasowej, ale na gwarantujący pyszne i soczyste mięso. Tak podaną kaczkę możemy już serwować – oczywiście zawsze skórą do góry. Dodatki pozostawiam do wyboru Wam.

Smacznego 🙂 !

Pierś kurczaka gotowana w kwiatach hibiskusa z płatkami z cukinii

Dzisiaj torchę egzotyki i niecodziennego połączenia dającego bardzo ciekawy smak. Zdrowo, prawie bez tłuszczu i bardzo kolorowo. Pierś kurczaka gotowana w czerwowyn naparze z hibiskusa wygląda na prawdę miło dla oka,a w połączeniu z zielonymi płatkami z cukini świetnie komponuje się w smaku.

Składniki (1 porcja):

  • 100g fileta z piersi kurczaka
  • ok. 3 łyżki suszonych kwiatów hibiskusa
  • ok. 250 ml wody
  • mała cukinia
  • 2 ząbki czosnku
  • ok. 5 łyżek brązowego cukru
  • oliwa z oliwek, sól i pieprz

Przygotowanie:

  • Kolejne bardzo proste i przepyszne danie. Do rondelka wlewamy wodę, wsypujemy kwiaty hibiskusa i gotujemy aż całość nabierze ciemno – czerwonego koloru (około minuty). Do „bulgoczącego” wywaru wkładamy przyprawiony solą i pieprzem filet z piersi kurczaka i gotujemy ok. 10 minut na mniejszym ogniu (wtedy mięso nie będzie suche, a spokojnie zdąży nabrać koloru). W tym czasie z umytej cukinii robimy płatki a’la tagliatelle (najlepiej robić to obieraczką do warzyw).
  • Podsmażamy na oliwie z oliwek posiekany czosnek, dorzucamy płatki z cukinii, solimy i pieprzymy do smaku – smażymy na prawdę krótko (1 – 2 minuty). Praktycznie danie jest już gotowe.
  • Ja zrobiłem jeszcze sos z wywaru, w którym gotował się kurczak. Jak? Bardzo prosto. Po wyjęciu kurczaka (włożyłem go do folii aluminiowej na kilka minut, żeby mięso odpoczęło) do wywaru dodałem ok. 5 łyżek brązowego cukru i zredukowałem płyn – na prawdę bardzo ciekawy smak. Wystarczy tylko zaserwować i cieszyć się smakiem.

Smacznego 🙂 !

Spaghetti z kurczakiem i warzywami

Witam Was wszystkich w 2013 🙂 Przepraszam za moją dłuższą nieobecność tutaj i brak przepisów, ale było to spowodowane kłopotami technicznymi. Mogę Was zapewnić, że gotowanie było przez cały czas. Jak zawsze smacznie i ciekawie. Dzisiaj to co bardzo lubię – makaron. Żeby było prozdrowotnie, to na talerzu z makaronem będą warzywka i kurczak. Smaczne połączenie, proste przygotowanie i miłe dla podniebienia smaki. Czego chcieć więcej? No może tylko dobrego wina 🙂

Składniki (1 porcja):

  • makaron spaghetti
  • 100 g piersi kurczaka
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 szalotka
  • 50 g marchewki
  • 50 g pietruszki
  • 20 g zielonej części pora
  • 3 pomidorki cherry
  • 100 ml śmietanki 30%
  • sól i pieprz
  • oliwa z oliwek

Przygotowanie:

  • Oczywiście zaczynamy od wstawienia wody na makaron.
  • W tym czasie czosnek kroimy w plasterki, cebulę w piórka, pomidorki na połówki, pora, marchewkę i pietruszkę w julienne (cienkie paseczki), a kurczaka w paski lub kostkę.
  • Na dobrze rozgrzanej patelni z oliwą podsmażamy przez chwilę samego kurczaka aż „złapie” kolor. Dodajemy kolejno marchewkę i pietruszkę, po około minucie dokładamy czosnek, szalotkę i pora, po mniej więcej 2 minutach dodajemy pomidorki.
  • Na koniec całość podlewamy śmietanką, doprawiamy solą, pieprzem, dodajemy makaron i razem redukujemy.
  • Super prosty, wręcz błyskawiczny przepis na makaron z kurczakiem i chrupiącymi warzywami.

Smacznego 🙂 !

Klopsiki w cynamonowym sosie

Wiadomo… Święta, tradycja, wspólne obiady. Pieczone mięsa, porządny bigos (który już pokazywałem jak przygotować). Tylko czemu by nie spróbować czegoś innego? 🙂 Ktoś powie… klopsiki? W Święta? No jak to będzie wyglądało. Otóż moim zdaniem przede wszystkim ma smakować – a to gwarantuję 🙂

Składniki (1 porcja):

Klopsiki:

  • 200 g mielonego mięsa wieprzowego z łopatki
  • jajko
  • bułka tarta (ok. ¼ szklanki)
  • łyżka suszonej bazylii (lub innych ziół jakie lubimy)
  • smalec
  • ok. 250 ml wody
  • sól, pieprz, ziele angielskie i liść laurowy

Sos cynamonowy:

  • 2-3 ząbki czosnku
  • średnia cebula
  • 2 średnie marchewki
  • ok. 100 ml miodu
  • ok. łyżki cynamonu mielonego
  • ok. pół łyżeczki ostrej papryki w proszku
  • ok. 20 g masła (opcjonalnie)
  • ok.  250 ml „wywaru” z gotowanych klopsików (może być również bulion)

Przygotowanie:

Klopsiki:

  • Mięso mieszamy z jajkiem, bułką tartą, bazylią solą i pieprzem.
  • Formujemy klopsiki, których powinno wyjść około 6. Klopsiki obsmażamy kilka minut na smalcu (wychodzę z założenia, że najlepiej smażyć mięso na własnym tłuszczu), ale spokojnie można to zrobić na oliwie czy oleju.
  • Następnie klopsiki gotujemy ok. 8 minut w wodzie z liściem laurowym i zielem angielskim.
  • Gotowe klopsiki wyjmujemy z „wywaru” i dajemy im poczekać na sos. Kiedy będzie gotowy, wkładamy je z powrotem do garnka i podgrzewamy całość.

Sos cynamonowy:

  • Posiekany czosnek, pokrojoną w piórka cebulę i pokrojoną w półplasterki marchewkę podsmażamy kilka minut na miodzie. Dodajemy cynamon,  paprykę i całość chwilę podsmażamy mieszając.
  • Zalewamy całość „wywarem” z klopsików i redukujemy, aż składniki się połączą a sos zgęstnieje. Doprawiamy solą i pieprzem.
  • Możemy również zaciągnąć sos masłem, żeby był bardziej aksamitny – ale nie musimy tego robić.

Klopsiki podałem z przesmażonym z curry białym ryżem. Tak kompozycja wydaje mi się naprawdę trafiona. Spróbujcie sami i oceńcie.

Smacznego 🙂

Bigos

Skoro czas świąt nadchodzi wielkimi krokami to i przepisów musi być więcej. Dzisiaj troszeczkę odejdę od tematu Wigilii, ale tylko o jeden dzień. Przepis związany z polskimi świętami nieodzownie. Nie pamiętam chyba pierwszego dnia Świąt Bożego Narodzenia bez bigosu. Piszę o nim już dzisiaj, bo jest to ostatni dzwonek, żeby zacząć go przygotowywać. Dziwicie się? To proste. Zdążyliście już trochę poznać moje kulinarne gusta i owszem – bardzo lubię eksperymenty, ale nie zgadzam się na nieudolne podrabianie tradycyjnych potraw. Czym dla mnie jest bigos? Porządne kawałki mięsa, śliwki, wino, jałowiec i przede wszystkim kiszona kapusta – biała, kiszona najlepiej w domu i wykręcająca usta od swojej kwaśności, a nie ta ze sklepów jak już pisałem wczoraj. Nie ma dla mnie tutaj miejsca na koncentraty pomidorowe i inne „ulepszacze”. I jeszcze jedna ważna rzecz moim zdaniem. Bigos to nie kapusta z dodatkiem mięsa, ale mięso z kapustą (najlepiej w proporcji 1:1), która fenomenalnie po prostu do niego tutaj pasuje. Mięsa powinny być różne: wieprzowina, wędzony boczek, kiełbasa jałowcowa, wołowina, ale jakieś pieczone czy wędzone (nawet ścinki) będą równie wyśmienite – im więcej rodzajów, tym bigos lepszy. Nie jestem przeciwnikiem dodawania kiszonej jak i zwykłej białej kapusty, aczkolwiek tutaj w grę wchodzi już różnica upodobań – ja używam do tego dania wyłącznie kiszonej. Co jest również fenomenalne w tej potrawie? Że im częściej bigos jest odgrzewany, tym  smaczniejszy. Dlatego piszę, że to ostatni dzwonek, bo moim zdaniem powinno się go robić ok. 5 – 7 dni. Zabieramy się do pracy 🙂

Składniki (ok. 6 porcji):

  • 1 kg kiszonej kapusty
  • 30 dag kiełbasy jałowcowej
  • 30 dag parzonego boczku wędzonego
  • 20 dag wieprzowiny (użyłem łopatki)
  • 20 dag wołowiny (użyłem rostbefu)
  • ok. 20 wędzonych lub suszonych śliwek \ można dodawać również powidła śliwkowe (ok. pół słoika)
  • 50 g suszonych grzybów (borowiki, podgrzybki)
  • 3 ząbki czosnku
  • 1 średnia cebula
  • 0,5 litra czerwonego wina (użyłem półsłodkiego)
  • ok. 10 ziarenek jałowca
  • ok. łyżka kminku całego
  • 3-5 liści laurowych
  • smalec
  • sól i pieprz

Przygotowanie:

  • To na prawdę nie jest trudne danie, ale wymaga cierpliwości i czasu. Zaczynamy od namoczenia grzybów w wodzie (ok. 15 minut). Do garnka wkładamy ok. 2 łyżki smalcu, roztapiamy i przesmażamy na nim kapustę (ja jej nie kroję) przez kilka minut. Podlewamy wodą spod suszonych grzybów i zostawiamy kapustę – niech się gotuję na niewielkim ogniu pod przykryciem.
  • Teraz po kolei przesmażamy na smalcu posiekany czosnek i cebulę – wrzucamy do kapusty. Wszystkie mięsa pokrojone (ja preferuję w dość duże kawałki, jestem zwolennikiem hasła „czuję i widzę to, co jem” również przesmażamy na smalcu i dodajemy do kapusty. Kolejno dodajemy pokrojone grzyby i śliwki, jałowiec, liście laurowe i kminek (można go trochę przesiekać nożem). Doprawiamy solą i pieprzem.
  • Gotujemy całość na małym ogniu ok. 1,5 – 2 godziny tak, żeby wszystkie mięsa (głównie wołowina) zmiękły i smaki się wymieszały.
  • Teraz dopiero podlewam „prawie” bigos winem (ok. 200 ml – reszta zostanie do codziennego odgrzewania) i gotujemy jeszcze całość 10 – 15 minut aż wino odparuje.
  • W zasadzie danie jest już prawie gotowe, nadaje się do jedzenia, ale… to jeszcze nie jest to o czym ja myślę mówiąc „prawdziwy bigos”. Jak już wcześniej wspomniałem taki bigos powinien być odgrzewany przez około 5 – 7 dni, żeby nabrał prawdziwego smaku, aromatu i koloru. Finalnie powinien ściemnieć a po nałożeniu na talerz czy miskę nie powinien spod niego wyciekać płyn. Dobrze jest też go przemrozić (wtedy nabiera jeszcze lepszego smaku, ale nie zawsze jest to możliwe). Codziennie przez kilka dni (5-7) podgrzewamy go na małym ogniu podlewając małą ilością czerwonego wina – i uważajmy, żeby go nie przypalić bo o to nie trudno.
  • Po kilku dniach takich zabiegów mamy cudowny, aromatyczny, ciemnobrązowy (tak jak na zdjęciu) i przepyszny, moim zdaniem – prawdziwy bigos. Jeśli chcecie taki na pierwszy dzień świąt nie czekajcie – czas zaczynać.

Smacznego 🙂